Stało się, po półrocznej przerwie powraca The Walking Dead. Poprzedni sezon zakończył się bezczelnym cliffhangerem, na jaki stać chyba tylko AMC. Wracamy do lasu, wracamy do Negana, wracamy do Lucille (jego bejsbola) i bezbronnych bohaterów. Czy były zaskoczenia, czy były tzw. shockery? O tym w poniższej, pełnej spoilerów, recenzji.
https://www.youtube.com/watch?v=1pb1GUXW568
Odcinek rozpoczyna się już po fakcie. Zgnębiony Rick słucha kolejnej tyrady Negana i na dobrą sprawę nie wiemy kto zginął. Następnie szeryf zostaje zabrany na mała wycieczkę, by „lepiej poznać” oprawcę. W międzyczasie dostajemy retrospekcje w formie króciutkich migawek pokazujące śmierć całej grupy, by jeszcze podbudować napięcie. Wyglądało na to, że ofiara zostanie wyjawiona dopiero w ostatnich minutach, ale twórcy opamiętali się i wrócili do momentu, w którym zakończył się poprzedni epizod.
W tekście dotyczącym odcinka 6×16 sugerowałem, że zginie Eugene, który w finale otrzymał coś w rodzaju pożegnania/pojednania/zrehabilitowania się. Gdy upiorna wyliczanka Negana dobiegła końca, padło jednak na… Abrahama! Drugi z moich typów, chyba najbardziej zamulająca postać w 6. serii i człowiek o najbardziej nienaturalnych rudych włosach na świecie, padł ofiarą Negana. Trzeba przyznać, że scena była mocna, fajnie zagrana, a poziom brutalności wywoływał ciary na plecach.
Abraham nie był znaczącą postacią, więc zagranie scenarzystów wydawało się zbyt bezpieczne. Wygląda na to, że do tych samych wniosków doszli producenci i sam Robert Kirkman, bo kilka chwil później pojawiła się druga ofiara! I to był już prawdziwy shocker. Zginął Glenn! Postać z największym, obok Ricka, stażem w serialu. Usłyszeliśmy go już w ostatnich sekundach pierwszego odcinka, w pamiętnym czołgu, a od drugiego był już stałym członkiem obsady. Śmierć Glenna jest bardzo wierna komiksom, bo sposób uśmiercenia sympatycznego Koreańczyka zachował wszystkie brutalne szczegóły materiału źródłowego. Znam komiks, ale szczerze się tego nie spodziewałem. Tym bardziej, że domniemana śmierć Glenna była wałkowana już w poprzednim sezonie (scena przy śmietniku) i to więcej niż raz. Swoją drogą postać wypaliła się już podczas konfrontacji z Gubernatorem lata temu, więc serial może tylko zyskać.
To nie koniec emocji! Negan chcąc kompletnie załamać Ricka stawia na szali życie pozostałych towarzyszy. Wybór jest prosty – albo Rick odrąbie rękę Carla, albo zginą wszyscy oprócz niego. Cóż to były za emocje i jaka gra (no, może troszkę przeszarżował) Andrew Lincolna (Rick). Moment ten był kluczowy dla całego 7. sezonu. Carl co prawda zachował rękę, ale Rick stracił całą wolę walki i całkowicie podporządkował się Neganowi.
Trochę śmierdzi powtórką z rozrywki. Twardziel Rick postradał zmysły po śmierci Lori w 3. sezonie, pozbierał się w konfrontacji z Gubernatorem, a podczas pobytu w Alexandrii stał się prawdziwym dupkiem. Teraz będzie lizał rany, zbierał się w sobie, by wreszcie postawić się Neganowi. Zadaję sobie też pytanie: co dalej? Po tak brutalnym, emocjonalnym i ważnym odcinku akcja na pewno znacznie zwolni. Maggie będzie stawała na nogi, Carol i Morgan poznają Ezekiela i Królestwo (Kingdom), a Negan będzie zbierał swój haracz. W tegorocznych 8 epizodach dostaniemy zapewne jakieś 4 odcinki fillerowe (zapychacze), a po drodze zginie, któraś z kobiet, ponieważ jest ich zbyt dużo. Stawiam na Rositę, bo Sasha ze swoją snajperką będzie pełnić rolę komiksowej Andrei. Zobaczymy, czy mam rację. Odcinek premierowy to najmocniejsze otwarcie od lat i jeden z najlepszych epizodów w historii tego serialu. Warto obejrzeć!
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358