Za nami drugi już odcinek The Walking Dead po zimowej przerwie. Rick i jego ferajna znaleźli się do nowym, ciekawym miejscu zamieszkałym przez ludzi, którzy mogą sporo namieszać. Sprawdzam, czy epizod jest równie dobry, jak zeszłotygodniowa premiera sezonu 7B.

Epizod zatytułowany New Best Friends przedstawia dwa wątki. W pierwszej kolejności przenosimy się do Królestwa, w którym już na wstępie dochodzi do zgrzytu. Zbawcy przybywają odebrać cotygodniowy haracz, a jeden z nich wpada w konflikt z Richardem (wreszcie dowiedziałem się jak się nazywa…) – prawą ręką Ezekiela. W konfrontacji nikt nie ucierpiał dzięki rozsądkowi przywódcy oddziału Zbawców, ale sprawa na bank powróci.

Urażona duma Richarda sprawia, że ten zwraca się o pomoc do Daryla. Richard zaplanował sposób, dzięki któremu Ezekiel może zmienić zdanie i dołączy do powstania szykowanego przez Ricka. Szczerze myślałem, że Richard i Daryl staną się kumplami, a przez to mały twist w ich relacjach bardzo mnie zaskoczył. Oczywiście pomysł Richarda to jedno z najbardziej kretyńskich rozwiązań, ale i tak doceniam próbę zaskoczenia widza.

Dochodzi też do długo oczekiwanego spotkania Carol z Darylem. Spotkania, które niesamowicie mnie rozczarowało. Liczyłem, że pojawienie się Daryla będzie bodźcem, który przywróci do serialu tę Carol, która szokowała, zaskakiwała i dodawała dynamiki poprzednim seriom. Niestety twórcy uparli się, żeby znów zrobić z niej „ciocię Carol”, płaczliwą panią, której nie wiadomo o co do końca chodzi. Naprawdę nie rozumiem jej kretyńskich argumentów i szczerze apeluję to scenarzystów o opamiętanie się. Liczę, że przyjdzie „ten” moment i Carol powróci na właściwe tory i oby nastąpił on jak najszybciej. Jeśli mają ciągnąć jej wątek w tym stylu to lepiej niech pożegna się z serialem. Serio.

Druga część odcinka wraca do momentu zakończenie zeszłotygodniowego epizodu. Rick i reszta znaleźli się na gigantycznym śmietnisku otoczeni przez dziwnie milczącą grupę ludzi. Odnajduje się Gabriel, a Rick usiłuje przekonać przywódczynię grupy, że warto dołączyć do walki przeciw Neganowi.

W tej części odcinka nie pasowało mi zupełnie nic. Koszmarne tło CGI, przy którym Rick wyglądał jak pogodynka z pierwszej połowy lat 90. niesamowicie raziło w oczy. Do tego tandetna muzyczka rodem z horrorów z lat 70. i mieszkańcy wyglądający bardziej przerażająco niż niejeden szwendacz. Przez cały czas sprawdzałem, czy przypadkiem nie przełączyłem na bardzo tandetny film o Frankensteinie. Dosłownie.

Najważniejsze, że odcinek posuwa akcję nieco do przodu i daje wyobrażenie, co dostaniemy w dalszej części sezonu. Naturalnie wkurza mnie milczenie Tary. Przecież dziewczyna trafiła do tej dziwnej osady zamieszkałej przez kobiety, które zebrały mnóstwo broni. Doprawdy genialny pomysł – przyjaciele giną, Negan zabiera im wszystko, a ona milczy, bo komuś obiecała. Pomysł rodem z telenoweli. Za tydzień przygotujmy się na filler, ponieważ przeskoczymy do Negana, Dwighta i Eguene’a.

  • FABUŁA - /10
    0/10
  • RYSUNKI - /10
    0/10
  • PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
    0/10

Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.