Film Assassin’s Creed to dla mnie niebywałe rozczarowanie. Mocno liczyłem na porywające kino, które zaskoczy pomysłami, a przy okazji będzie prawdziwą ucztą dla oczu. Niestety okazało się, że scenariusz jest do bani, a sekwencje z przeszłości, najważniejszy aspekt gier, okazały się tylko wymuszonym dodatkiem dodatkowo ograniczanym przez budżet. Jak na tym tle wypada Assassin’s Creed. Oficjalna powieść filmu? Moja recenzja.
Zdaję sobie sprawę, że są osoby, które nie wyrzuciły kasy w błoto pomijając w kinach ten film, więc przypomnijmy sobie o co w tym wszystkim chodzi.
Młody Callum Lynch jest świadkiem śmierci swojej matki. Śmierci z ręki ojca, a jej męża. I tak przeskakujemy o ponad 20 lat, do momenty, gdy ten sam Callum Lynch zostaje skazany na karę śmierci. Wyrok zostaje wykonany, a nasz bohater… budzi się w zlokalizowanym w Madrycie laboratorium Abstergo. Kierujący firmą templariusze za pomocą Animusa spróbują dostać się do tzw. pamięci genetycznej Lyncha, by dowiedzieć się, gdzie jego XV-wieczny przodek ukrył potężny artefakt – Jabłko Edenu. Mityczne Jabłko Edenu jest kluczem do wolnej woli człowieka, więc da znalazcy praktyczną władzę nad światem.
Fabuła Assassin’s Creed nigdy nie stała na wysokim poziomie. Opowieść o zemście Ezio, choć prosta jak budowa cepa, w dalszym ciągu jest niedoścignionym wzorem dla wychodzących rok po roku kontynuacji. Nie inaczej jest i tutaj. Problem w tym, że nawet bardzo prosta fabuła została niemiłosiernie spłycona przez scenarzystów filmu. Wątek współczesny odgrywa tutaj główną rolę, więc przygotujmy się na nic nie wnoszące dialogi, błądzenie Cala po budynku Abstergo, kilka bójek i całkiem udaną kulminację.
Książka Christie Golden na szczęście rozwija wszystkie skróty myślowe i niedopowiedzenia filmu. Dowiadujemy się dlaczego Animus to tym razem wielkie mechaniczne ramię, a nie wygodna leżanka znana z gier. Poznajemy bliżej Sofię Rikkin, córkę dyrektora Abstergo i zarazem główną projektantkę Animusa. Dzięki temu wszystko wydaje się mieć sens i jakąś głębszą logikę. Przy takim podejściu historia nie wydaje się zbitką bezsensownych scen, a nawet nieźle wpisuje się w uniwersum.
ASSASSIN’S CREED. OSTATNI POTOMKOWIE – RECENZJA
To samo tyczy się bohaterów drugoplanowych. Znajdujący się w laboratoriach asasyni mają realny wpływ na wydarzenia i wiemy co stoi za ich działaniami. W filmie głównie się na siebie groźnie patrzyli… Mało tego, dowiadujemy się, że niektóre z osób, a raczej ich przodków poznaliśmy w grach. Na przykład przodek Lin to Shao Jun, uczennica Ezio Auditore i główna bohaterka Assassin’s Creed Chronicles China, przodek Moussy to Baptiste z Assassin’s Creed Liberations. Są to smaczki, którymi w ogóle nie przejmowali się twórcy filmu, a szkoda, bo w noszą całkiem sporo do całej intrygi.
Sekwencje Aguilara pozostały bez zmian. Pewnie dlatego, że w filmie wypadły doskonale, a przy okazji pozostały wierne materiałowi źródłowemu. W miejscu dłużyzn z większość scen rozgrywanych w teraźniejszości, a pościgi, bieganie po dachach, walkę, ukryte ostrza i cytowanie Credo. Trudno do czegokolwiek się przyczepić. No może do sceny otwierającej, gdy przyjmowany do Bractwa Aguilar musi poświęcić swój palec. Raz jeszcze przypominam, że pod koniec XV wieku, asasyni nie musieli odcinać palca, by używać ukrytego ostrza. Śmiał się z tego wiele lat Leonardo Da Vinci w Assassin’s Creed 2.
Podsumowując Assassin’s Creed – oficjalna powieść filmu wypada dużo lepiej niż sam film. Nie jest to lektura ani wybitna, ani nawet bardzo dobra, ale przy filmie jawi się jako majstersztyk. Oczywiście nie dorasta do pięt świetnej książce Asassin’s Creed. Ostatni Potomkowie, ale nie ma tragedii. Dużo bardziej niż wypad do kina, czy zakup BR/DVD polecam inwestycję w książkę.
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358