Spider-Man Tobey Maguire’a i Sama Raimi był świetny, równie fajnie wypadł Andrew Garfield w swoich dwóch filmach. Obu produkcjom brakowało czegoś, co w przypadku tego bohatera jest szalenie ważne – uniwersum. Na szczęście Marvel i Sony po wielu latach dogadali się i zeszłorocznym Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów u boku największych ziemskich herosów mógł pojawić się zupełnie nowy, i jak najbardziej swojski, Peter Parker, a teraz czas na jego solowy film. Recenzja Spider-Man: Homecoming.

KAPITAN AMERYKA: WOJNA BOHATERÓW – Recenzja

Film zaczyna się od wyjątkowo zabawnej sekwencji, która przypomina nam zeszłoroczne wydarzenia w formie wideo bloga Petera. Chłopak swoim telefonem nagrywał całą podróż do Monachium, podniecał się widokiem prężących muskuły Avengersów i nie zapominał nagrywać podczas walki na lotnisku. Naprawdę rewelacyjny pomysł na przedstawienie postaci i nakreślenie kierunku w jakim pójdzie film.

Spider-Mana zobaczycie w:

1. Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów 
2. Spider-Man: Homecoming
3. Avengers: Wojna bez Granic
4. Avengers: Koniec Gry
5. Spider-Man: Daleko od Domu

Wszystko co ekscytujące szybko dobiegło końca, a Peter musiał wrócić do domu i czekać na kolejne wezwanie Starka. Tygodnie mijają, a nikt nie dzwoni, nikt nie wzywa, Stark milczy, a Happy Hogan uparcie nie odbiera telefonu. Peter codziennie po lekcjach ubiera strój i patroluje nowojorskie Queens łapiąc złodziej rowerów, czy przeprowadzając staruszki przez ulice. Jest bohaterem w swojej okolicy, ale zaczynając karierę od walki z Kapitanem Ameryką, trudno wrócić do szarej rzeczywistości i przyjąć do wiadomości, że od nastolatka oczekuje się jedynie chodzenia do szkoły i nie sprawiania nikomu problemów.

Bardzo duży plus należy się scenarzystom i Kevinowi Faige, człowiekowi odpowiadającemu za całe Kinowe Uniwersum Marvela. Zrezygnowano z tzw. origin story, czyli opowieści o ukąszeniu pająka, odkrywaniu swoich mocy i tak dalej. Wszyscy już to znamy i kolejne przypominanie oczywistości byłoby nie na miejscu. A to nie jedyny pozytyw scenariusza. W świecie, w którym wielkie konflikty rozwiązywane są przez są przez Avengers, a z odwiedzinami wpadają kosmiczni wojownicy, tworzenie wielkiej intrygi nie miałoby większego sensu. Dlatego Spider-Man mierzy się z przeciwnikami mniejszej rangi, ale i tak silniejszymi od niego. Jak powiedział Tony Stark „to za wysoka liga dla ciebie, ale za niski priorytet pułap dla Avengers”.

 

Jeśli wywołałem przeciwników to kilka słów o nich. Głównym antagonistą jest Adrian Toomes, grany przez Michaela Keatona. Toomes pracował przy oczyszczaniu miasta po ataku chitauri z Avengers. Kontrakty zostały zerwane, gdy umowę z miastem podpisał Tony Stark i jego firma Kontrola Zniszczeń (Damage Control). Toomes postanowił zmienić fach i zająć się handlem kosmiczną technologią, której w Nowym Jorku i Sokovii nie brak. Wraz z kilkoma kumplami, wśród których jest też Shocker, kradną pozostałości po obcych i przerabiają na potężną broń sprzedawaną na czarnym rynku. Shocker w filmie to raczej mocniejszy cyngiel niż pełnoprawny superzłoczyńca, ale za to Toomes wypada rewelacyjnie. Keaton przedstawił całą gamę aktorskich umiejętności i dzięki temu Toomes/Vulture/Sęp sprawia jednoczesne wrażenie szlańca, wyrachowanego handlarza i… wyjątkowo przeciętnego faceta. MCU nigdy nie słynęło z dobrych czarnych charakterów, ale nowy Spider-Man ten stan rzeczy zmienia.

Nie zapominajmy jednak, że Spider-Man: Homecoming to przede wszystkim film Petera Parkera. Tom Holland okazuje się najlepszym Spider-Manem w kinowej historii. Maguire był dobry, Garfield był kapitalny, ale Tom Holland jest GENIALNY. Jego piskliwy głosik i ciągła podnieta nowymi gadżetami prowadzą do mega zabawnych momentów. Chłopak ze wszelką cenę chce dorównać Avengers, więc nierzadko porywa się z przysłowiową motyką na słońce, a w rezultacie koncertowo zawala szkolne zobowiązania i złożone obietnice.

Co opróc Pająka kojarzy się z Peterem Parkerem? Humor. Humor, którego nie mogło zabraknąć, i który okazuje trafiony w dziesiątkę. Duża w tym zasługa Tom Hollanda i Jacoba Batalona wcielającego się w Neda, najlepszego kumpla Petera. Mnóstwo świetnych dialogów, kilka gagów sytuacyjnych i bardzo dużo żartów związanych z umiejętnościami Spider-Mana. Nie zabrakło wielu nawiązań do innych filmów i bohaterów Marvela, a nawet sparodiowano słynną scenę pomiędzy Spider-Manem i MJ (Kirsten Dunst). Rewelka!

Podsumowując Spider-Man: Homecoming to moim skromnym zdaniem najlepszy film o Pająku. Film doskonale przemyślany i idealnie wpasowany z Kinowe Uniwersum Marvela. Przyjemna fabuła z twistem, widowiskowe sceny akcji, świetny humor i solidni antagoniści sprawiają, że trudno do czegokolwiek się przyczepić . Bardzo mi się podobało.

PS. Spider-Man powróci już za 10 miesięcy w Avengers: Infinity War.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.