Rozpoczynamy jedno z najgłośniejszych (nie mylić z „najlepszych”) wydarzeń Marvela ostatnich lat. W W 2014 roku ogłoszono, że czas Wolverine’a się kończy i Logan zostanie wkrótce uśmiercony. Do tego momentu prowadził dwuletni run Paula Cornella, który miał nas przygotować na ostatnią przygodę Rosomaka. Recenzja Wolverine: Trzy miesiące do śmierci, tom 1.
Zacznijmy od tego, co musimy wiedzieć przed przystąpieniem do czytania. Run Cornella nie znalazł się w polskim planie wydawniczym, więc przed lekturą należy się nieco przygotować. Oto najważniejsze fakty:
- Za sprawą tajemniczego wirusa Wolverine stracił swój czynnik gojący. Dalej posiada swoje szpony z adamantium i wyostrzone zmysły, ale jego ciało nie generuje już odniesionych ran. Wolverine’a można zabić jak każdego człowieka, więc staje się celem dla każdego złoczyńcy na świecie.
- Wolverine wpadł konflikt z mutantami i rozstał się z Avengers, a następnie zaczął pracę od szemranego gościa o ksywce Oferta.
- Wolverine stara się nie zabijać
- Jak zwykle, Wolverine chce dopaść i załatwić Sabretootha
Album Trzy miesiące do śmierci przedstawia nam zupełnie nowego Wolverine’a. Logan dba o własne zdrowie, ponieważ wie, że wszystko czego się podejmuje okraszone jest ryzykiem, że to może być jego ostatnia akcja. Nieustraszony dotąd twardziel zaczyna odczuwać strach. Prawdziwy, paraliżujący strach przed obrażeniami i śmiercią. Działanie w pojedynkę, jego dotychczasowa domena, zaczyna mocno ciążyć, bo okraszona jest niesamowitym ryzykiem nie tylko niepowodzenia akcji, ale też śmierci.
Ten interesujący obrót spraw w rzeczywistości oznacza dość nudną historyjkę. Cornell dwoił się i troił, by zafundować mocny zwrot akcji, ale bardzo łatwo domyślić się, co czeka nas na końcu i jaki będzie finał. Zabrakło tutaj czegokolwiek, co sprawiłoby, że będę przejmował się losem Wolverine’a i jego losem. Wiemy, że Wolverine wkrótce zginie, nawet tytuł nam to mówi, więc tym bardziej oczekiwałem czegoś spektakularnego. Czegoś, co wyrwie mnie z kapci i nakręci mnie na kolejne dwa komiksy. Tymczasem dostałem historyjkę jakich w Marvelu wiele, zupełnie niczym nie wyróżniającą się na ich tle.
Pojawiający się w komiksie Spider-Man i Thor to zapychacze i zanęta dla fanów tychże bohaterów, nic więcej. Nie mają żadnego wpływu na wydarzenia i nic by się nie stało, gdyby ich nie było. Z drugiej strony na plus zaliczam postać Pinch, nową współpracownicę i nową kochankę Logana oraz Lost Boya, dziwnego kolesia władającego elektrycznością. Najlepszą jednak postacią jest Oferta, który ma niesamowity zmysł do odgadywania pragnień innych. Tym samym dosłownie każdemu może złożyć przysłowiową ofertę nie do odrzucenia. Świetna postać, a przede wszystkim świetny pomysł na takiego złola.
Pomimo małych plusików, Wolverine: Trzy miesiące do śmierci po prostu zawodzi. Tak ważne wydarzenie potraktowano bardzo łagodnie i zupełnie nie czuć nadchodzącego końca jednego z najbardziej znanych superbohaterów. Być może tom drugi poprawi stan rzeczy, ale na ten moment jest po prostu słabiutko.
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358