W ostatnich latach pojęcie horror nie robi na mnie wrażenia. Brutalne slashery niczym się od siebie nie różną, podobnie produkcja stawiające na budowanie atmosfery grozy. Z kilkunastu ostatnich filmów pozytywnie wspominam jedynie Autopsję Jane Doe. Świadczy to o gatunkowym zastoju, który potrzebuje świeżego podejścia. Z problemem postanowił zmierzyć się Netflix proponując serial, który ma nas wciągnąć i jednocześnie przerazić. Recenzja serialu Nawiedzony Dom na Wzgórzu.
Z RODZINĄ NAJLEPIEJ WYCHODZI SIĘ… NA ZDJĘCIACH
Rodzinka Crain kupuje stary, posępny dom i wprowadza się na okres wakacji. Plan jest prosty: wyremontować posiadłość następnie sprzedać za grubą kasę. Jako że prace idą zgodnie z planem w domu panuje sielanka. Jedynie dzieci przebąkują coś o jakiejś obecności, o pani z krzywą szyją i conocnym szczekaniu psów, których nie ma… Ale kto by się przejmował opowieściami sześciolatków. Do czasu aż umiera ich matka, a ojciec bez słowa wyjaśnienia wywozi z posiadłości dzieciaki…
NAWIEDZONY DWÓR W BLY – Recenzja
Przeskakujemy o niemalże 30 lat w przyszłość. Rodzinka Crainów dorosła zatem rozproszyła się po Stanach Zjednoczonych. Steve jest popularnym pisarzem opowiadającym o nawiedzonych domach. Shirley prowadzi dom pogrzebowy, a w jej domku dla gości mieszka Theo, której udało się zrobić doktorat z psychologii, by pomagać dzieciom. Luke, jeden z dwójki bliźniaków, niestety wciągnął się w narkotyki, a każda jego wizyta na odwyku kończy się ucieczką i powrotem do nałogu. Jego siostra bliźniaczka Nell najgorzej zniosła wakacje w domu i od wielu lat zmaga się ze stanami lękowymi dosłownie paraliżującymi całe jej ciało. Horror rodziny powraca, gdy Nell wraca do posiadłości, gdzie biorąc przykład z matki, popełnia samobójstwo.
AKCJA W DWÓCH LINIACH CZASOWYCH
Czapki z głów za poprowadzenie fabuły. Kojarzycie schemat horrorów, gdzie na przełomie dwóch godzin mamy wstęp, potem trochę straszenia i finał odkładający na bok klimat i atmosferę zaszczucia. Zastanawiałem się, jak rozwiążą to twórcy serialu mając do dyspozycji aż dziesięć godzinnych odcinków. Zrobili to kapitalnie! W pierwszym epizodzie poznajemy ogólny zarys fabuły, poznajemy z grubsza poszczególnych bohaterów i kończymy go absolutnie genialną końcówką. Kolejne pięć odcinków przedstawia nam historię każdego z bohaterów, która doprowadziła ich do aktualnych wydarzeń. Twórcy stopniowo wypełniają wszystkie luki, wyjaśniają fragmenty, które były dotąd niezrozumiałe i odpowiednio pogłębiają postaci.
Wydarzenia z teraźniejszości przeplatają się z okresem, gdy rodzina mieszkała w domu Hillów. Krótkie retrospekcje mieszają się z całymi wątkami mającymi swoje odbicie w dorosłym życiu dzieciaków. Ponadto enigmatyczne pojedyncze wydarzenia z czasem otrzymują swoje wyjaśnienie i wpadają na swoje miejsce w początkowo zaburzonej chronologii.
Tak skonstruowana fabuła spisuje się nad wyraz dobrze. Od samego początku jest bardzo tajemniczo, nie do końca wiadomo, co wydarzyło się w dzieciństwie bohaterów. W przeciwieństwie do Nell i ojca reszta rodzeństwa nie za bardzo chce rozmawiać o swoich doświadczeniach z koszmarnych wakacji. Jedni zamknęli się w sobie, inni wyparli to co im się przytrafiło. Poznawanie kolejnych sekretów Steve’a, Shirley, Theo, Luke’a i Nell jest tak uzależniające, że trudno się oderwać od ekranu. Zaserwowane zwroty akcji są świetnie rozpisane i wielokrotnie wywołują zasłużoną reakcję „wow”.
STRASZY JAK MAŁO KTO
Nawiedzony dom na Wzgórzu jest klasycznym horrorem w serialowych szatkach. Odpowiadający za serial Mike Flanagan zrezygnował z najprostszej formy straszenia, czyli tzw. jump-scare’ów. Raptem ze dwa razy przestraszany nas coś niespodziewanie wyskakującego zza kadru. Nie mamy też do czynienia z brutalnym slasherem. Ba, na przestrzeni całego serialu krwi jest mniej niż w prologu tego typu filmów. Flanagan postawił na budowanie klimatu, uczucia niepewności nakazującej przez cały czas spodziewać się niespodziewanego. Serial straszy swoją atmosferą, przerażającymi postaciami i nieprzerwanym uczuciem zaszczucia. W wielu momentach (na czele z końcówką pierwszego odcinka) przechodziły mnie ciarki, jakich od dawna nie miałem. Coś niesamowitego!
Nawiedzony dom na Wzgórzu to cholernie dobry serial! To najlepszy od wielu lat horror, zostawiający daleko tyle tworzone taśmowo kinowe straszaki. Mike Flanagan udowodnił, że można stworzyć serial, który przez pełne dziesięć godzin będzie nie tylko straszył, ale też niesamowicie wciągał. Zostawcie wszystko, co tam oglądacie, odpalajcie Netfliksa i wybierzecie się do domu Hillów.