Po dwóch potwornie słabych filmach… nie mogłem odmówić sobie obejrzenia zwieńczenia trylogii (która pewnie trylogią nie będzie) na podstawie serii książek Blanki Lipońskiej. Recenzja filmu Kolejne 365 dni.

Kolejne 365 dni

Seria filmów:

365 dni
365 dni: Ten dzień
Kolejne 365 dni

Pierwszy film zakończył się „dramatycznym” zdarzeniem z udziałem Laury, jednak kontynuacja olała ten wątek jedynie o nim wspominając. Ten Dzień podniósł poprzeczkę jeszcze wyżej, bowiem Laura została postrzelona. I tak, Kolejne 365 dni też olewa cliffhanger. Co prawda dowiadujemy się na samym początku, że Laura dużo cierpiała, ma małą bliznę i w ogóle postrzał w brzuch okazał się draśnięciem. Największy jednak dramat nastąpił w sypialni Laury i Massimo, ponieważ lekarz zabronił jej baraszkować, a przecież jedynie na tym opiera się cały ten związek. Kryzys postępuje szybko, a Laura co raz częściej śni o tym drugim (muszę wygooglować jego imię…), Nacho.

Patologiczny trójkąt miłosny

Kolejne 365 dni to pełna absurdów historia miłosnego trójkąta. Jak już zdążyliśmy poznać Laurę, dziewczyna podejmuje tylko i wyłącznie debilne decyzje, a otoczona jest patusami, gangolami, stalkerami i notorycznymi kłamcami. Nacho (nie pamiętam czy w filmie pada jego imię) jest w założeniach kompletnym przeciwieństwem Massimo. Oczywiście jest słodki, wyrozumiały, nienachalny i mówi Laurze, że będzie grzecznie czekać na jej decyzję. I co? Kilka minut później leci do niej z Portugalii do Włoch, bo nie może się doczekać i musi ją zobaczyć. Tak wygląda wyrozumiałość i dawanie przestrzeni w praktyce.

*Część screenów pochodzi ze zwiastuna

Schemat fabularny już znacie. Bohaterowie na zmianę siedzą przy stole i coś jedzą, gdzieś łażą przy dźwiękach muzyki, a następnie uprawiają seks. I tak w kółko przez niemal dwie godziny. Stół, muza, seks, muza, seks, stół i tak dalej. Nie ma chyba momentu, żeby film wyszedł poza ten szablon. Spokojnie, więc można go przewijać i obejrzeć tylko wybrane fragmenty. Najwyżej ominą nas ze dwa kawałki czy fikołki.

Zero namiętności

Kolejne 365 dni to maksymalne pójście na łatwiznę. Sceny seksu są tutaj zdecydowanie najsłabsze z całej serii. A zdecydowanie najgorzej wypadają te z udziałem Laury i Massimo w pierwszej części filmu. Są tak złe, tak niedopracowane i tak bardzo na odczepnego, że aż przykro patrzeć. Nie wiem czy Anna-Maria Sieklucka i Michele Morrone się ze sobą pokłócili, ale ich wyczyny są po prosty koszmarne i mają na celu jedynie odhaczenie pozycji ze scenariusza. Bardzo, bardzo to słabe. Nieco lepiej wypadają sceny z Nacho. Widać, że aktorzy czuli się znacznie swobodniej, a i… „choreografia” wypada znośnie. Niemniej Simone Susinna to marny aktor i jedyne co mu wychodzi to robienie maślanych oczu. Zero chemii i jeszcze mniej charyzmy.

Kolejne 365 dni – podsumowanie

Miało być źle i jest. Po prostu. Jeśli dwa poprzednie filmy szorowały dno, to Kolejne 365 dni udowadnia, że można zejść jeszcze niżej. Sceny łóżkowe, jedyna (choć niewielka) zaleta tej serii tym razem dołącza do poziomu scenariusza i czasem naprawdę przyjemniej posłuchać muzyki niż oglądać nieporadne, chaotyczne wygibasy bohaterów. Żenada na 10.

Film możecie obejrzeć na platformie Netflix

  • FABUŁA - /10
    0/10
  • RYSUNKI - /10
    0/10
  • PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
    0/10

Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.