Jeszcze jakieś 3 lata temu na zapowiedź sequela Czarnej Pantery pewnie wzruszyłbym ramionami. Jednak tragiczna śmierć odtwórcy tytułowej roli, Chadwicka Bosemana sprawiła, że Marvel stanął przez arcytrudnym zadaniem stworzenia historii bez jej ikony. Recenzja filmu Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu.
Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu
Film Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu otwiera scena… śmierci T’Challi. Jednak dramat rozgrywa się poza kadrem. Na dobrą sprawę wiemy jedynie, że Shuri próbowała rozpaczliwie odtworzyć Zioło-Serce (wszystkie kwiaty w pierwszym filmie zniszczył Killmonger), ale bezskutecznie. Po tej scenie widzimy klasyczne intro Marvela, ale tym razem plansze wyświetlają się w całkowitej ciszy, a przewijające się grafiki poświęcone są w jedynie T’Challi.
CZARNA PANTERA – recenzja filmu
Od tragicznej śmierci mija rok. Do czasu wyłonienia nowego władcy Wakandą rządzi królowa matka Ramonda. Okazuje się, że od śmierci T’Challi Wakanda wycofała się ze złożonych przez niego obietnic i nie zamierza dzielić się ze światem złożami vibranium. Zdające sobie sprawę z potęgi tego metalu najbogatsze kraje finansują własne ekspedycje szukające surowca na całym świecie. I ku zaskoczeniu wszystkich takie złoże pojawia się na dnie oceanu, lecz strzeże go zupełnie nowy gracz – Namor przewodzący nacji Tenoklan. Namor ma bardzo sprecyzowany plan i żąda współpracy Wakandy. W przeciwnym wypadku swój podbój zacznie od zniszczenia kraju Czarnej Pantery.
Hołd dla Chadwicka
Ryan Coogler, twórca filmu Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu od początku mówił, że produkcja będzie hołdem dla Chadwicka Bosemana. I tak w istocie jest, chociaż bezpośrednio do niego odnoszą się pierwsze i ostatnie minuty filmu. Film jest bardzo poważny, miejscami smutny i nostalgiczny. Pojawiają się żarciki, ale są one bardzo lekkie i nie mają nic wspólnego z wygłupami Thora czy She-Hulk. Nie oczekiwałem komedii, więc przyjmuję konwencję bez marudzenia.
Film jest długi, czystej akcji tutaj jak na lekarstwo, a nowa Czarna Pantera pojawia się dopiero w ostatnim akcie. Nie narzekam na fakt, że twórcy mocniej skupili się na rozwoju postaci, ale akcenty można było wyważyć nieco lepiej. Nie rozumiem też bezsensownego posunięcia Wakandyjczyków w finałowej bitwie, którzy sami położyli się na tacy wrogom. Dziwne rozwiązanie.
Namor
Najwięcej przedpremierowych emocji wywołała informacja, że w Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu zadebiutuje Namor. Na potrzeby filmu kompletnie zmieniono jego origin, ale nie będę wchodził w szczegóły. Namor ma tutaj około 400 lat i przewodzi plemieniu Tenoklan (na wzór Majów), które od stuleci zmuszone jest żyć pod wodą. Co ciekawe sam o sobie mówi, że jest… mutantem. To już drugi raz (po Ms. Marvel), gdy w MCU pada wyczekiwane przez wszystkich komiksowych fanów słowo (no nie licząc easter egga z She-Hulk). Pytanie tylko czy Namor tylko tak sobie gada, czy faktycznie mamy do czynienia z jednym z pierwszych mutantów Kinowego Uniwersum Marvela. Na odpowiedź pewnie jeszcze trochę poczekamy.
Riri Williams – Ironheart
O ile Namor okazuje się świetną postacią, tak nie bardzo rozumiem rolę Riri Williams. Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu miała na celu wprowadzić genialną nastolatkę, która niebawem otrzyma własny serial na Disney+, ale robi to niezbyt udanie. W ogólnym rozrachunku rola Riri w wydarzeniach z filmu jest marginalna, ale dziewczyna pojawia się we wszystkich ważniejszym momentach produkcji. Na dobrą sprawę widzowie dowiadują się, że jest niesamowicie zdolna… bo tak. Sama zbudowała działającą zbroję z projektów Starka, a także urządzenie potrafiące wyszukiwać vibranium. Sprzęt, jakiego nie potrafili zbudować nikt na świecie. Ani Stark, ani najlepsi naukowcy Wakandy (w tym Shuri), która leży przecież na złożach tego metalu. W efekcie Riri jest wszędzie, ale nie wiemy o niej nic. Pozostaje czekać na serial Ironheart.
W filmie pojawiają się też Everett Ross (Czarna Pantera, Secret Invasion) oraz dyrektor Vallentina Allegra de Fontaine (Czarna Wdowa, The Falcon and the Winter Soldier, Thunderbolts), których wątki zostaną rozwinięte w przyszłych filmach i serialach.
Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu – podsumowanie
Wspomniałem o pojawiających się postaciach, ale fabułę zostawiam wam. Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu to film poważny i miejscami bardzo nostalgiczny. Produkcja oddaje hołd zmarłemu Chadwickowi Bosemanowi, ale też ustawia pionki pod przyszłość MCU. Bardzo spodobał mi się Namor, nie bardzo rozumiem rolę Riri Williams, ale w ogólnym rozrachunku podobało mi się.
PS. Wyjątkowo mamy tutaj jedynie jedną scenę po napisach. Pojawia się zaraz po planszach z aktorami i twórcami.
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358