W 2013 roku zachwyciłem się FEED (recenzja tutaj) – pierwszym tomem trylogii Przegląd Końca Świata. Z jakiegoś powodu nie udało mi się znaleźć drugiego tomu w polskim przekładzie i o serii zapomniałem. Kilka dni temu dostałem cynk, że jednak kolejne części pojawiły się w Polsce i rzuciłem wszystko (nawet genialną książkę House of Cards), aby poznać dalsze losy bohaterów.
Recenzja Deadline. Przegląd Końca Świata Tom II przeznaczona jest dla osób znających historię przedstawioną w pierwszej książce, ponieważ trylogia stanowi jedną całość. Czujcie się ostrzeżeni. Zapraszam do rozwinięcia.
Minął rok od tragicznego finału Feed. Shaun Mason po stracie ukochanej siostry próbuje poskładać swoje życie do kupy. Nie porzucił pracy w Przeglądzie Końca Świata, jednak bardzo rzadko zajmuje się działaniami w terenie.
Shaun stopniowo zatraca się w rozpaczy. Zdarzają mu się niekontrolowane wybuchy agresji, podejmowane przez niego decyzje stają się co raz mniej rozsądne. Shaun powoli staje się zagrożeniem dla współpracowników, a zarazem najbliższych przyjaciół.
Pewnego dnia w redakcji zjawia się doktor Kelly Connoly, którą rodzeństwo poznało w czasie wizyty w CZKC (Centrum Zwalczania Chorób Zakaźnych lub jakoś podobnie). Kelly prowadząc badania nad wirusem Kellis – Amberlee wpadła na trop, który sprawił, że jej współpracownicy po kolei zaczęli znikać lub tajemniczo umierać. Wszystko wskazuje na to, że wydarzenia, które ostatecznie doprowadziły do śmierci Georgii Mason, to nie tylko działanie obłąkanego gubernatora, a spisek zakrojony na wielką skalę. Shaun znajduje swój nowy cel – znaleźć osoby odpowiedzialne za śmierć jego siostry.
To co zachwyciło mnie w Feed to genialny pomysł na przedstawienie świata opanowanego przez żywe trupy. Sam wirus Kellis – Amberlee powstał ze zmutowanego szczepu szczepionek na raka i grypę. Mająca miejsce w 2014 roku epidemia nazwana została Powstaniem. To wtedy ludzkość poniosła największe straty. Akcja ma miejsce w roku 2041, gdy wszystko zaczęło funkcjonować podobnie czasów sprzed Powstania. Zombie oczywiście dalej grasują po świecie, a sam wirus drzemie w ciele każdego człowieka i czeka na dogodną okazję do aktywowania się. W porównaniu do traktujących o zombie książkach, filmach, czy serialach nie nastąpiła tutaj apokalipsa totalna, jeśli można tak powiedzieć. Cały świat jest jedną wielką pułapką, ludzkość jest zdziesiątkowana, ale istnieje. Jest prąd, jest internet, jest telewizja, są samochody, samoloty. Jednak każde z tych dobrości ma inne znaczenie niż w dawnych czasach, a rozrywka jest ostatnią rzeczą jaka przychodzi do głowy użytkownikom.
Kolejny element, który mnie zachwyca to wszechobecne nawiązania do popkultury. Od zawsze czułem się geekiem, nawet jak nie znałem tego słowa ;) dlatego każdy taki smaczek sprawia, że co raz bardziej uwielbiam Mirę Grant, autorkę trylogii.
Georgia Mason – siostra Shauna imię odziedziczyła po George’u Romero, który uznawany jest za ojca zombie. Shaun jest Irwinem, co oznacza, że dla większej ilości klików na blogu nagrywa filmiki, w których wygłupia się w pobliżu zombie narażając się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Skąd nazwa Irwin? Pamiętacie Steve’a Irwina Łowcę Krokodyli? No właśnie. Za najniebezpieczniejsze wyczyny można otrzymać nagrodę SteveO. Kto to? Jeden z członków Jackass, który między innymi przebił sobie policzek wielkim hakiem i zarzucił siebie jako przynętę na rekiny (widziałem, niestety). To są, co prawda szczególiki, ale okazują się bardzo ważne przy odbiorze całej historii i co najważniejsze dodają jej nutki autentyzmu. Bohaterowie wiedzą, że zombie to bajki, nie powinny istnieć, a jednak są i sieją spustoszenie
![]() |
Steve Irwin i Steve O |
Zachwycając się otoczką zapomniałem wspomnieć jak wypada sama fabuła. Świetnie! Stawka jest o wiele wyższa niż relacjonowanie kampanii prezydenckiej w poprzedniej części, a co za tym idzie jest dużo bardziej dramatycznie od samego początku. Spisek na jaki wpadają bohaterowie prowadzi do nieoczywistych wydarzeń i wielu znaczących odkryć.
Szczególnie spodobały mi się badania naukowe (fikcyjne, naturalnie) wirusa. Nasza wiedza na temat epidemii powiększa się z każdym rozdziałem. Cała sprawa wirusa Kellis – Amberlee nie popełnia błędów z innych dzieł z żywymi trupami: coś poszło nie tak w laboratorium, martwi wstali z grobu, strzelajcie w głowę lub uciekajce… Tutaj temat jest dużo bardziej złożony i rozbudowany. Wszystko czego stopniowo dowiadujemy się od początku pierwszego tomu wchodzi w skład wielkiej układanki. Daje to obraz bardzo przemyślanej, spójnej historii, której ogólny plan zrodził się w głowie autorki na długo przed napisaniem pierwszego zdania.
Czy Deadline ma jakiś problem? Owszem. Jest drugą częścią w zaplanowanej od początku trylogii. W takim przypadku zawsze brakuje konkluzji. Tom II dostarcza olbrzymią ilość contentu. Bardzo mocno i zaskakująco rozwija też fabułę. Jednak od początku czuć, że jesteśmy przygotowywani na wielki finał i najważniejsze wydarzenia mają dopiero nadejść. Czy to z kolei ma znaczyć, że można sobie odpuścić drugi tom? NIE, NIE i jeszcze raz NIE. Deadline to w dalszym ciągu najlepsze co można was spotkać jeśli szukacie zombie!
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358