Frank Miller – legenda komiksu. Znamy go z Powrotu Mrocznego Rycerza i Sin City. To jednak tylko część jego wkładu w rozwój obrazkowych opowieści. Zanim powstały jego najsłynniejsze dzieła, Miller tchnął nowego ducha w samego Daredevila. Dzięki Wydawnictwu Egmont w ładnie wydanych albumach możemy poznać historie, które zrewolucjonizowały Diabła z Hell’s Kitchen i w których palce maczał mistrz. Recenzja komiksu Frank Miller. Daredevil Tom 1.
Na dobrą sprawę tom 1 jest zaledwie wstępem do pracy Franka Millera przy Daredevilu. Miller przy scenariuszu do zeszytów #165-166, natomiast większość roboty wykonał Roger McKenzie (#158-161 i #163-166). Album zamyka zeszyt #167 Davida Michelinie. Do wszystkich tych zeszytów szkice opracował Frank Miller, więc miał znaczący wpływ na kreację przedstawionych historii.
Zeszyty pochodzą z przełomu lat 70. i 80. więc miałem sporo obaw dotyczących tego komiksu. Komiksy superbohaterskie w tamtych czasach były o wiele prostsze, bardzo łopatologicznie tłumaczyły myśli bohaterów, by nikt nie miał wątpliwości co do ich motywacji i celów. Nie inaczej jest w tym przypadku. Wielokrotnie oprócz dymków myśli widzimy też ramki z opisami wyjaśniające działanie zmysłów Daredevila, a same dialogi wydają się bardzo nienaturalnie rozwleczone.
A same historie? Zaskakują bardzo pozytywnie. W #161-163 mamy dwuczęściową opowieść z Bullseyem w roli głównej. Mimo, że jest to klasyczna intryga typu „dama w opałach” to postać Bullseye’a została bardzo dobrze napisana. Słynny przeciwnik manifestuje swoją nienawiść do Daredevila bardzo przekonująco i naprawdę dobrze się to czyta. Podobnie prezentuje się starcie Matta z Hulkiem w zeszycie #163. Zielony olbrzym sieje spustoszenie szukając… Bannera, a Matt próbuje przemówić mu do rozsądku.
Jednak najlepszy wątek rozgrywa się na drugim planie. Dotyczy on Bena Uricha, dziennikarza Daily Bugle. Ben prowadząc śledztwo dziennikarskie dodaje do siebie fakty i poszlaki, a w rezultacie odkrywa tożsamość Daredevila. Historia jest znakomicie napisana, obfituje w doskonałe dialogi i ma swoją kapitalną kulminację. Dzięki temu dowiadujemy się jak narodziła się wyjątkowa relacja pomiędzy Mattem, a dociekliwym dziennikarzem.
Fank Miller. Daredevil Tom 1 nie jest komiksem wybitnym. W większości znajdujących się w albumie zeszytów Miller tworzył stronę graficzną i nie miał wpływu na fabułę. Album powinniśmy traktować jako wstęp do właściwego Daredevila Franka Millera, który przejmie scenariusz w nadchodzącym tomie drugim. Niemniej warto dla samej historii Bena Uricha.
Egzemplarz do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Egmont