Jeśli miałbym wymienić serię, którą kocham bezwarunkowo to bez zastanowienia powiedziałbym, że to Władca Pierścieni. Trylogia Petera Jacksona ukazała się w czasach mojego gimnazjum i liceum. Każdy film oglądałem kilkukrotnie w kinie. Zarówno w wersji podstawowej, jak i rozszerzonej. Chodziłem na całonocne maratony. Zaopatrzyłem się w DVD, później Blur-ray, następnie kupiłem wersje cyfrowe w Apple TV ze względu na najlepszy framerate, a na koniec na półkę wpadło 9-płytowe wydanie 4K UHD. Nic więc dziwnego, że najnowszy film osadzony w świecie J.R.R. Tolkiena po prostu musiał wpaść w moje ręce. Postaram się jednak podejść trzeźwo i uczciwe przedstawić wrażenia z produkcji. Recenzja filmu Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów.
Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów
Na 183 lata przed wydarzeniami z filmowej trylogii Władcy Pierścieni Śródziemie było znacznie spokojniejszym miejscem. Niestety, gdy mieszkańcy Śródziemia nie musieli jednoczyć się przeciw jednemu wrogowi poszczególne krainy i królestwa trawiły wewnętrzne konflikty. Podczas oficjalnego spotkania z ręki króla Rohanu Helma Hammerhanda (Żelaznorękiego), ginie jeden z jego najważniejszych wasali – lord Freka. Syn Freki – Wulf z rodu Dunlendingów poprzysięga krwawą zemstę. Przeciwko Wulfowi zmuszona jest stanąć jego przyjaciółka z dzieciństwa, ale przede wszystkim córka Króla Helma – Héra. Héra która stanie się najważniejszą bohaterką w bitwie o legendarny Rogowy Gród, który w przyszłości wszyscy będziemy znali jako Helmowy Jar…
Powiew nostalgii
Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów w pierwszej chwili wywołuje bardzo przyjemne uczucie. Legendarne logo New Line Cinema, charakterystyczna epicka muzyka, a to wszystko z głosem Éowiny. Tak, w roli narratorki powraca Miranda Otto, która wcieliła się w postać sławnej wojowniczki Rohanu w trylogii Petera Jacksona. Chwilę później widzimy zapierające dech w piersi krajobrazy Śródziemia, których nie można pomylić z żadną inną serię filmów. Pod względem klimatu film idealnie wpasowuje się w dzieło Petera Jacksona i bardzo łatwo zapomnieć, że mamy do czynienia z animacją, a nie kolejną odsłoną sagi. Serio, poziom nostalgii wykracza tutaj poza skalę.
Zagrało
Polecam recenzję:
1. PRAWDZIWY BÓL
2. GLADIATOR II
3. SONIC 3. SZYBKI JAK BŁYSKAWICA
Szczerze mówiąc, nie miałem wobec film Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów wielkich oczekiwań. Liczyłem po prostu na doskonałą zabawę w świecie, który uwielbiam i cenię znacznie wyżej niż Gwiezdne Wojny. Historia pochodzi z dodatku do Władcy Pierścieni, który w oryginale zajmował jedynie półtorej strony. Twórcy zdecydowali się rozwinąć wątek Helma Żelaznorękiego, wprowadzając jednocześnie zupełnie nowe postaci. Taką właśnie postacią jest główna bohaterka produkcji – Héra. Tolkien jedynie napomknął o córce Helma, więc wszystko co widzimy na ekranie to wizja scenarzystów. Héra spaja fabułę, łączy wątki i… miejscami irytuje. Trzeba jednak przyznać, że bez niej trudno byłoby napisać spójną historię.
To co w Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów zdecydowanie zagrało to sceny akcji. Mamy tutaj wielkie bitwy, przywodzące na myśl najbardziej epickie momenty trylogii. Wielkie, motywacyjne przemówienia, walki z olifantami (potężne połączenie słonia i mamuta), czy oblężenie twierdzy. Do tego różnorodne pojedynki jeden na jeden. Niektóre zaskakujące, inne z ciekawym twistem, ale wszystkie nieźle dopracowane. Czuć rozmach, miejscami jest dość brutalnie (ale bez krwi), a całość dodatkowo podkręca absolutnie fenomenalna muzyka. Już po pierwszej nutce czuć, że wracamy do Śródziemia.
Nie zagrało
Film Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów ma dwa spore minusy. Przede wszystkim drugi akt filmu. Po bardzo intensywnym pierwszym akcie pojawia się bardzo duże wyhamowanie akcji. Akcenty zostały nierówno rozłożone, co sprawiło, że między pierwszym a trzecim aktem mamy sporą wyrwę. Twórcy poświęcają ten czas na pogłębienie postaci, na wyjaśnienie różnych kwestii. Problem w tym, że zwolnienie akcji jest bardzo duże, zbyt duże jak na kinową produkcję. To co działa w serialu anime, gdzie po ważnym epizodzie następuje odcinek na ochłonięcie, nie musi sprawdzić się też na wielkim ekranie.
Drugi problem to brak konsekwencji w animacji. Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów jest filmem rysowanym ręcznie. I tam, gdzie twórcy poświęcili odpowiednio dużo czasu prezentuje się wprost obłędnie. Bardzo dużo pracy poświęcono twarzom postaci oraz faunie i florze Śródziemia. Elementy te prezentują się wprost oszałamiająco i za to wielkie ukłony. Niestety miejscami widać dziwny pośpiech. Wtedy to ręcznie animowane sceny mieszają się z brzydkim CGI. Prezentuje się to po prostu źle i rzutuje na odbiór całego filmu. Zdaję sobie sprawę, że animacja to bardzo żmudna robota, ale decyzja o takiej formie produkcji wiąże się niestety z większymi oczekiwaniami.
Obsada
Wspomniałem, że narratorem jest Éowyna, czyli Miranda Otto. Obok niej największą gwiazdą filmu jest Brian Cox, czyli pan Logan Roy z Sukcesji. W polskiej wersji językowej w rolach głównych Szymon Kuśmier oraz Julia Chatys.
- Brian Cox – Helm Hammerhand – Szymon Kuśmider
- Gaia Wise – Héra – Julia Chatys
- Bilal Hasna – Lief – Maciej Dybowski
- Shaun Dooley – Freca – Jakub Wieczorek
- Benjamin Wainwright – Haleth – Maciej Maciejewski
- Yazdan Qafouri – Hama – Karol Jankiewicz
- Laurence Ubong Williams – Fréaláf – Modest Ruciński
W pozostałych rolach. Niestety nie udało się znaleźć polskiej obsady dla poniższych postaci.
- Michael Wildman – General Targg
- Janine Duvitski – Old Pennicruik
- Miranda Otto – Éowyn
- Luca Pasqualino – Wulf
- Lorraine Ashbourne – Olwyn
- Jude Akuwudike – Lord Thorne
- Billy Boyd – Shank
- Dominic Monaghan – Wrot
Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów – podsumowanie
Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów to film nierówny. Spektakularne, epickie, okraszone cudowną muzyką bitwy przeplatają się z niezbyt porywającymi scenami. Drugi akt filmu znacznie odstaje od pozostałych i miejscami potrafi uśpić widza. Bardzo cienię anime, ale w przypadku filmu kinowego trzeba odejść od niektórych schematów, bo liczy się każda minuta.
DODATKI SPECJALNE
Na płycie Blu-ray z filmem Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów znalazły się trzy dodatki specjalne.
Return to Helm’s Deep: History Becomes Legend (12:53). Pierwszy z materiałów dotyczy o kszałtowaniu się pomysłów na film. Reżyser Kenji Kamiyama opowiada o swoich uczuciach przy próbie zmierzenia się z legendarną już serią i nieśmiertelnym światem Śródziemia. W dodatku dowiecie się kogo zagrali Dominic Monaghan i Billy Boyd czyli Merry Brandybuck i Pippin Took z oryginalnej trylogii.
Middle-Earth & Anime: A Marriage of Creativity (6:52). Drugi dodatek zdradza nam tajniki animacji. Gdy zdecydowano, że Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów ma być filmem anime, zatrudniono znakomitego reżysera i scenarzystę gatunku, którym bez wątpienia jest Kenji Kamiyama. Kamiyama zdecydował, że co tylko się da ma zostać narysowane ręcznie, a tutaj ekipa zdradza kilka naprawdę ciekawych smaczków.
Héra: A New Hero for Middle Earth (6:53). Na koniec zestawu mamy materiał poświęcony Hérze, głównej bohaterce. Co ciekawe w materiałach źródłowych Tolkiena córka Helma Żelaznorękiego nie była wymieniona z imienia, więc twórcy musieli znaleźć imię pasujące zarówno do świata, jak i rodziny królewskiej.
Egzemplarz do recenzji dostarczył dystrybutor, firma Galapagos
WŁADCA PIERŚCIENI. WOJNA ROHIRRIMÓW

Movie description: HISTORIA STAJE SIĘ LEGENDĄ. 183 lata przed oryginalną trylogią filmową Władca Pierścieni, król Rohanu Helm Hammerhand broni swojego ludu przed Wulfem, mściwym władcą Dunlending. Zmuszona do ostatniej walki w twierdzy Hornburg, znanej później jako Helmowy Jar, córka Helma, Héra, przewodzi ruchowi oporu przeciwko wrogowi zdeterminowanemu, by ich zniszczyć.
Date published: 21 March 2025
Country: USA, Japonia
Duration: 134 minuty
Author: Jeffrey Addiss, Will Matthews
Director(s): Kenji Kamiyama
Actor(s): Brian Cox, Gaia Wise, Luke Pasqualino, Laurence Ubong Williams, Lorraine Ashbourne, Miranda Otto, Michael Wildman, Janine Duvitski, Jude Akuwudike, Billy Boyd, Dominic Monaghan
Genre: Anime
Podsumowanie
Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów to film nierówny. Spektakularne, epickie, okraszone cudowną muzyką bitwy przeplatają się z niezbyt porywającymi scenami. Drugi akt filmu znacznie odstaje od pozostałych i miejscami potrafi uśpić widza. Bardzo cienię anime, ale w przypadku filmu kinowego trzeba odejść od niektórych schematów, bo liczy się każda minuta.