Nie tak dawno mogliście przeczytać recenzje ostatnich tomów Hawkeya Fractiona i Deadpoola Posehna. W oczekiwaniu na Tajne Wojny i kolejne serie z tymi bohaterami pojawił się jednotomowy crossover obu serii. Recenzja komiksu Hawkeye kontra Deadpool.
Jest Halloween, dzieciaki szturmują osiedla w poszukiwaniu cukierków. Podczas gdy Deadpool wraz z córką i rodziną agentki Preston buszują po mieszkaniach, Clint odsyła z kwitkiem gościa szukającego pomocy. Niedługo później Barton znajduje ciało chłopaka, a obecny na miejscu zbrodni Deadpool mimo sprzeciwów postanawia pomóc przy śledztwie Hawkeye’a.
Jak wypada spotkanie najzwyklejszego z Avengers z najdziwniejszym z niedoszłych Avengers? Zaskakująco dobrze! Zarówno komiksowy Hawkeye, jak i rysunkowy Deadpool to dwa zupełnie inne światy, kompletnie inne historie i zupełnie inni przeciwnicy. Podczas, gdy Clint zmagał się z jakąś wschodnioeuropejską dresiarską mafią, Deadpool poślubił demona, odesłał na z powrotem na tamten świat zombie-prezydentów, zamieszkał z duchem Bena Franklina i starł się z samym Draculą. Jak mówiłem, dwa zupełnie inne światy. A jednak udało się znaleźć wspólny mianownik.
Komiks Hawkeye kontra Deadpool oferuje znakomity humor. Po Deadpoolu wiecie czego się spodziewać – gadka, porównania, łamanie czwartej ściany, odwołania do dawnych komiksów i jeszcze, więcej komiksów. Hawkeye to z kolei zagadka. Na szczęście Duggan wykorzystał run Matta Fractiona i sprawił, że Clint jest tym samym wyalienowanym gościem, co u kolegi po fachu. Pojawia się Kate Bishop (nowa Hawkeye), co naturalnie jest powodem do wielu żartów na temat jej wyższości nad starym Hawkeyem – Bartonem. Ale najlepsze są odwołania do komiksów Fractiona z rysunkami Davida Aja. Recenzując poszczególne tomy zachwycałem się nad bardzo oryginalnymi zeszytami. Pamiętacie genialny rozdział z punktu widzenia psa – pojawia się i tutaj. Pamiętacie pomysłowe umieszczenie znaków języka migowego? Tutaj Clint jest w dalszym ciągu głuchy, więc pojawiające się migowe znaki strasznie irytują zdezorientowanego Deadpoola. Jest to wyjątkowo zabawne, a bawi jeszcze bardziej, gdy czytaliście wspomnianą serię.
Hawkeye kontra Deadpool to udane połączenie dwójki jakże innych postaci. Hawkeye i Deadpool mimo wielkich różnic bardzo fajnie wypadają w jednej historii. Dużo przekomarzanek i humoru charakterystycznego dla jednej i drugiej serii sprawiają, że to bardzo przyjemna i przede wszystkim wyjątkowo zabawna historia. Polecam nie tylko fanom Deadpoola.
Egzemplarz do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Egmont